Pan
Nic już zrobić nie mogę,
jest za poźno.
Jutro o poranku, przywita mnie pan
łaskawy,
pragnie on zabrać mnie na niekończący się
spacer.
Nawet go nie znam, nie są znane mi bliżej
jego intencje.
Owy pan będzie mi przewodnikiem,
moim nowym mistrzem...
Dotychczas nie zwracałem na niego uwagi,
lecz przyszła pora i zmieniłem swe rozległe
poglądy.
Znam też cel naszej podróży do nikąd.
Będzie tak każdego wolnego dnia,
każda sekunda z nim jest jak zbawienie.
Nie zaprzątam swych myśli zbędnymi
rysopisami ciemnych uliczek,
który będziemy kroczyć w smudze dymu i
ognia.
Pan lubi nosić płaszcz ze smoczych
łusek.
Rzadki to okaz. Nieliczni mają szansę
ujrzeć to na własne oczy.
Mi jest to dane.
Pan będzie mnie prowadził, przez wąskie
szlaki,
przez góry i lasy,
będziemy bardzo długo podróżować przez
otchłań fantazji.
Kim jest owy pan?
Jest kimś, kogo każdy z nas zna...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.