Pan
Chyba kocham ten wiersz...
Przebiegł wiatr po zgliszczach,
a te zawyły mu ostatnią pieśń ciemności
Stanął potem dumnie przed drzew majestatem,
ale i one nie znalazły u władcy
przychylności.
Składały ukłony , pochylały głowy
jednak on był zbyt okrutny i nazbyt
surowy.
Ryknął! Wzlatując w przestworza,
by po chwili opaść na strwożone ofiary,
a te trwały przykute ,
patrząc jak wyrywa je z ziemi
i ciska o skały.
Nasyciwszy się zbrodnią,
odszedł pan szalony i mściwy ,
a w płaszczu utkanym ze śmierci
był na wpół piękny
i na wpół straszliwy.
Gniew w jego oczach czystą wściekłością się
mienił
wydawało się, że ponownie uderzy - jednak
nie!
On już był inny
on chyba się zmienił?
Biegł teraz leciutko i cicho stąpał tuż nad
ziemią.
Patrzył łagodnie na stawy, zwierzęta i
lasy,
roskoszując się ich błękitem,
nasycawszy zielenią
A potem zniknął!
Wtopił się gdzieś w chmur mięciutką
poduchę
i czekał...
A nie wytropił go nawet zając,
co w borze najwspanialszy słuchem.
I kiedy świat ponury i senny
W bezczynnym letargu się zapadał
zawyły nagle zgliszcza
jak gdyby ktoś okrutny niepostrzeżenie się
skradał
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.