Pani Jesień...
Jesień przyszła po cichutku,
by po tęczowym lecie
nie było smutku.
Stopniowo świat w swoje
barwy ubiera.
Liście drzew zaczęła malować
złotem, brązem i czerwienią.
W słońcu jak szlachetne
kamienie się mienią.
Wyblakłą zieleń traw
przykrywa pulchnym dywanem,
utkanym z liści
o barwie jesieni.
Wokół coraz mniej zieleni.
Pogoda zmienna,
jak w kalejdoskopie.
Słońce świeci,
za chwile deszcz kapie.
Z wiatrem się zaprzyjaźniła,
owoce, kasztany na ziemię
zrzucają.
Wesołą zabawę mają.
Pani Jesień dba,
by przed zimą owoce,
warzywa dojrzały.
W pogodny czas
zebrane były.
Dzieci żołędzie,
kasztany zbierają.
Zabawki i ludziki
z nich robią.
My chętnie kasztany
chowamy do kieszeni.
Zatrzymujemy ciepłe
jesienne dni.
Ogrzewamy ręce zziębnięte.
One przekazują mahoniowy
uśmiech słońca,
dobrą energię.
Od złych myśli
odwracają uwagę.
Cieszmy się pięknem jesieni.
Zima się zbliża,
wszystko w biel zmieni.
Komentarze (1)
Przepiękny, przyrodniczy wiersz, jakoś dotychczas
niezauważony, pozdrawiam :)