Panna Ś.
Jakże się cieszę, łaskawa Pani,
Żeśmy się w końcu dzisiaj spotkali!
Na tę to chwilę, już od lat wielu,
Czekałem w wielkim zniecierpliwieniu.
Myślałem często o tym spotkaniu,
O tym, co powiem przy powitaniu.
Jednak wszystkiego już
zapomniałem…
Nie tak to sobie wyobrażałem.
Chciałem tu spotkać kogoś innego…
Dumną kobietę od Malczewskiego.
Widzę zaś tutaj uśmiech figlarny,
Który pasuje do młodej panny.
Usteczka piękne w malin kolorze,
Ząbki bielutkie i włosów morze,
Co miedzi barwą pięknie spływają,
Twarzyczkę cudną tak podkreślają.
Oczy z szafirów i piegów kropki,
Nosek malutki, drobniutkie stópki…
Pewnie to będzie dobrym kawałem -
O braku kosy zawsze wiedziałem.
Jednak wystarczy tych komplementów.
Już czas jest ruszyć z ziemskich
zamętów.
Weź mnie za rękę, słodziutka Pani
I do spokoju prowadź przystani.
Komentarze (3)
A nigdy bym się nie domyśliła, że chodzi Ci o Śmierć.
Cudownie ją sobie wyobrażasz. Wiersz dobrze zrymowany.
Do spokoju prowadź przystani - ja myślę, że taka Pani
zaprowadzi do przystani ale wątpie czy przystani
spokoju.
Wiersz do końca ciekawie napisany, chciało się do tego
końca wiersza dobrnąć ,
żeby dowiedzieć co dalej a na końcu takie zaskoczenie.
Pieknie, lekkie , delikatne pióro. Pani opisana
rewelacyjnie z drobnymi szczegółami, piegi, drobne
stópki.
Robi wrażenie. Brawo.
Pieknie napisany wiersz. Bardzo fajnie sie czyta, co
prawda tresc lekko zaskakuje ale jezeli smierc
naprawde tak wyglada to nie ma sie czego obawiac.