Panna wodna (stylizacja)
Zboczyłem w las z gościńca, aby z kurzu
drogi,
znużone ciało obmyć w pobliskim
strumieniu.
Czas to był końca lata lub wczesnej
jesieni.
Las brzegiem tak gościnny, w głębi gąszcz
złowrogi.
Przedzierałem się z trudem, rwąc pajęcze
sieci,
gdym na ścieżkę zwierzęcą wreszcie trafił w
znoju.
Ta mnie poprowadziła wprost do wodopoju.
Z dala plusk usłyszałem, promień brzeg
oświecił.
Na widok cudu zamarłem, a ze mną las
cały.
Panna śliczna, w kąpieli, brodzi pośród
tęczy.
Kaskada włosów spływa na jej piersi
małe,
jak odnoga strumienia, niżej, mógłbym
ręczyć,
rybia łuska się srebrzy. Powieką
mrugnąłem;
tylko kręgi na wodzie, sam na brzegu
ślęczę.
J.E.S.
Komentarze (14)
Pieknie!pozdrawiam serdecznie!
Szłam za Tobą i czułam jak przegarniam te pajęczyny.
Ależ realistyczny obrazek. Gratuluję. :))
Technicznie świetny wiersz, gratuluję! Czy ta
"świtezianka" nie była aby zbyt młoda? Puenta świetna,
ale wydaje mi się, że lepiej byłoby "sam na brzegu
klęczę"
przepięknie, aż szkoda, że zniknęła, bo mógłbyś
czarować dłużej... :)
Piekny sonet :) Zachwyca...i juz :)
czytałem
bez mrugnięcia powiek.
Czytałam już ten piękny sonet :)
Bardzo dobry,oryginalny sonet.
Dobrej nocy życzę:)
Piękny, budzi wyobraźnię :)
Piękny:)pozdrawiam
Warto było zboczyć z drogi, by moc zachwycić się takim
widokiem. Pozdrawiam.
dobre się pamięta:)
Piękny, bardzo piękny:)
Aż miło czytać.
przedzierałam się z przyjemnością - piękny sonet.