Papieros Boga
Ja też od czasu do czasu
modlę się do Boga.
Jedynego i w jednej osobie.
Boga Abrahama, Izaaka, Jakuba.
Chyba tak Go określiła pewna Sara
powtarzając
co wymyślił niejaki Prus.
Natomiast coraz rzadziej wchodzę w głąb.
W głąb mej ocembrowanej głowy.
W głąb mało inteligentnej, życiowej
perwersji;
w głąb czegokolwiek.
(Dla głąbów może być głąb kapusty lub
kobiety - to w zależności od upodobań
kulinarnych).
To bycie na powierzchni.
Czy jest tak modnym utrzymywaniem się na
niej?
Czy tylko powierzchownym "ja"?
Nie jestem z tego zadowolony.
A przecież by rozstrzygnąć ten dylemat
wystarczy tylko zapalić papierosa.
Nikotyna tak dobrze rozjaśnia
myśli.
Nie mam papierosów.
Mój dostawca zaginął wziąwszy
zaliczkę swobodnych przemyśleń.
Nie będzie więc też i pointy.
Bóg nie dał pociągnąć ze swojego
skręta
Wypalił sam do końca.
Komentarze (1)
Dobre! Do dopracowania, ale plus za obrany temat.