paradoks
nie podzielisz dni i nocy na fragmenty
rozcinając wskazówkami od zegarów
te udane i spełnione od przeklętych
które z tymi co nadejdą stworzą całość
urodziłeś się by przeżyć też swój koniec
(wiesz paradoks niby żyjesz a umierasz)
tutaj wszystko jest oddane właśnie tobie
który jesteś namacalny tu i teraz
mały syzyf przeznaczony jednej chwili
rozciągniętej na płaszczyźnie zmiennej
nieba
musisz tylko się nauczyć szukać siły
która lubi się ukrywać w smutnych
wierzbach
albo w górach małych miastach (wszystko
jedno)
przy parkanach które śmierdzą żebrakami
nawet w żalu co się zbudził w łyżce
dziegdziu
albo w dziecku z którym nie ma się kto
bawić
teraz jesteś jeszcze mały (ledwie
chodzisz)
nie rozumiesz słów w piosenkach chociaż
śpiewasz
lecz dorośniesz tak po prostu którejś
wiosny
gdy zostawię ci testament
jak umierać
Komentarze (6)
Można by rzec taka kolej rzeczy. Smutny.
Bardzo mi się podoba!
Wlasnie jak umierac, by nie bolalo?Za duzo jak na moj
wiek widzialam smierci.
Ładny wiersz tylko to umieranie nie do końca tu
konieczne. Przecież każdy z nas umiera już od
urodzenia. Jedni szybciej inni później. Zaiste
paradoksalnie. Pozdrawiam
niesamowity wiersz, czytałam i z każdym wersem serce
otwiera się szerzej, piękny i mądry
Bardzo ciekawy wiersz.Pozdrawiam:)