Parasole
Ostatnio na parasole zapanowała moda.
Wszyscy chwalą jakaż to wygoda, móc schować
się przed światem. Jeden schował się, by
mieć spokój po kłótni z bratem. Inny,
parasol swój otworzył, bo nie podobał mu
się ład boży. Trzeci, bo żył i sam nieład
tworzył. Czwarty zaś się skrył, bo i tak
samotnym był. I choć myślałem, że wzrok
mnie myli, kolejni też pod parasole się
kryli. Jedni, bo hałasem się zmęczyli,
drudzy, bo twierdzili, że i tak już
wszystko zobaczyli. Następni, bo już nie
wierzyli, w osiągnięcie celów, które
wyznaczyli. Oni chociaż byli mili, gdyż się
pożegnali, z tymi co się zamykali, bo czuli
się zbyt mali. Inni zaś parasole otwierali,
spaleni ze wstydu, bo słowa nie dotrzymali,
bądź nie dali, tego co obiecywali.
I nagle, gdy świat się walił, wszyscy
poczuli się wspaniali. Niegdyś łatwopalni,
dziś odporni i nietykalni. Krzywda im się
nie przydarzy, nie zawiodą się, bo nie będą
marzyć. Nie będą rozmawiać, więc nie
przyjdzie im już na słowach się sparzyć.
Słyszeć też nie będą, ani liczyć z opinią
niczyją. Tłumaczyć się również nie będą, bo
wszystko zakryją, za swą prywatną zasłoną.
Zatem i ze wstydu już nie spłoną.
Każdy sobie i dla siebie, bez podrażnionych
uszu i podniebień. A ja myślę sobie, gdy
tak patrzę po lewo, po prawo, na górze i na
dole na te wszystkie parasole - wiesz co?
...Że w Twych ramionach zmoknąć wolę.
Komentarze (4)
świetnie powiedziane, zaczytałam się, brawo!
biję brawo -świetny wiersz -warto było
przeczytać-zakończenie super - pozdrawiam
dużo przemyśleń, duzo wartościowej treści, bardzo mi
się podoba, pozdrawiam ciepło
Fajny wiersz.A końcówka wiersza najbardziej mi się
podoba.+