Paraso(u)l - ka.
Gdzie Twoja parasolka?
Otwórz ją sobie.
Mam Ci pomóc?
Możesz przejść do rzeczy, pomijając ten
rozdział o spoglądaniu przez okno na
deszcz.
Inaczej chłód Cię wypali, a Twoje oczy?
Co z nimi?
Przestań tylko cierpieć - bądź ode mnie
choć odrobinę lepszy.
Nie mogę się skupić...
Otworzyć Ci tę parasolkę, bo chyba nie
widzisz, że pada?
Skrusz sobie kilka skał - weźmiesz głębszy
oddech.
Czym oddychasz?
Hej!
Potrzymaj ją chociaż, a obiecuję, że zrobi
się cieplej!
Już prawie świta, gdy zamarzam.
Ochłoń.
Ochłonę z Tobą, czy bez.
Spójrz na siebie, nie za.
Dopiero potem, gdy ciało otulisz piżmowym
kocem, dopatrzysz się kilku rys
namalowanych przez powietrze, którym staram
się oddychać na codzień.
I zapnij kurtkę.
Z cyklu "Latawiec"
Komentarze (5)
Mariat- zapraszam :)
odbieram to jako monolog. (mnie też się zdarza gadać
do siebie)
Obserwuję od dłuższego czasu zapodane przez Ciebie K_a
teksty i przyznam, że jestem zaintrygowana tym co
piszesz.
Przy niektórych to wydaje mi się, że wpadłabym do
Ciebie na pogawędkę.
Regiel - bardzo dziękuję za opinię. Nawzajem! :))
Czytam kolejny raz metaforyczny tekst Twojego wiersza
i dostrzegam jego wielowątkowość. Mógłbym powiedzieć
że jest to smutna rozmowa z samotnością, albo ze
swoimi myślami. Według mnie jest to bardzo dobry
tekst.
Serdeczności.