PARKOWA WPADKA
Poszłam do parku w słoneczną pogodę
liście już dawno opadły
usiadłam na ławce koło fontanny
zaczełam karmić gołębie
słońce świeciło swym tajemniczym
blaskiem
wiatr lekko kołysał mnie jak na dobranoc
i wtedy usiadł koło mnie nieznajomy z
gazatą
to była miłość od pierwszego wejrzenia
Jego oczy mieniły sie kolorami tęczy
usta przepełnione namietnością
dłonie w myślach pieszczą me ciało
włosy rozwiewał delikatnie wiatr
Gapiłam sie tak na niego jakbym była w
transie
gołębie juz dawno polecialy w swoją
strone
i nagle palnełam najwiekszą głupote i
zapytałam:
"Czy Pan ma żone?"
Komentarze (7)
Powiem wprost, chociaż nie taka jest tu moja rola - ta
puenta jest niesamowita, ja sobie to wyobrażam jako
jakiś kapitalny fragment komedii - super!. Mam jednak
prośbę, proszę konsekwentnie stosować polskie znaki,
bo taki jest wymóg regulaminu. Jeśli ktoś z
czytających mój komentarz ma kontakt z autorką proszę
o przekazanie jej moich uwag, bo szkoda byłoby taki
wiersz usunąć.
Nie ma tak powiedzieć coś niekontrolowanie:) Fajna
historia, ładna forma...dobry wiersz
He, he :) Zaskakujące zakończenie. Spontan.
Nic nie szkodzi, że pytałaś
Bo intencje własne miałaś…
Lecz ta tęcza i wrażenie
Długo jeszcze tańczyć będzie
W chmurach, deszczu w niebie pewnie
Więc spotkałaś nie daremnie
Kogoś kto Cię zauroczył
Teraz będzie śnił wśród nocy???
Czasem własne postępowanie wywołuje u nas zaskoczenie,
jeśli działamy spontanicznie... Myślenie przychodzi
później. Ciekawa scenka :)
Jesli to prawda walnełaś ale moze i dobrze choć od
razu świadomość miałaś. Ładnie napisane szczerze .
świetny opis zdarzenia, czy aby miał
kontynuację..?:)uwierz ,ludzie robia większe głupstwa,
wierzą ludziom w słowo kocham ,którzy pozostaja w
związkach małżeńskich..:)