pastorałka dla współczesnych
budzę się rano oczywiście spóźniony
jestem cały mokry ze strachu spocony
chodząc po zagraconym mieszkaniu
potykam się o puszki, resztki utraconego
raju
głowa od wczorajszego piwa mnie boli
matka na śniadanie mózg mój kroi
wychodzę w pośpiechu, zahaczam o gwóźdź
z plecaka wysypują się dobre chęci, no cóż
wdeptują je przechodnie w błoto
a znajdują bezdomni i mówią, że to złoto
przychodzę na przystanek
wsiadam do autobusu,
a tam Bożonarodzeniowy wianek
aniołki, szopka, choinki, osiołki, żłóbek i
Boże Dziecię
a w tym wszystkim złodzieje, pijacy,
zboczeńcy i śmiecie
wysiadam i zamiast do zakładu uczniowskiego
zmierzam do domu handlowego
zaliczam Big Mc-a i kino
przed sklepem pije z żulami wino
wracam znużony wieczorem
zasypiam z piwem w ręku przed telewizorem
a w głowie sny się odtwarzają
pijacy w nich choinki przewracają
złodzieje kradną siano ze żłobu
i podkładają gałąź głogu
zboczeńcy Dzieciątko molestują
Jego Niewinność psują
a rano wszystko powtarza się od nowa
cała ta historia przed Bożonarodzeniowa
chyba nie przeznaczona jest mi
odnowa ducha, stanu mego
odnowa mego życia przeklętego
Komentarze (1)
To co piszesz jest straszne.Czy na życie nie można
patrzeć inaczej?Czy nie można tego zmienić?Wszystko
zależy od silnej woli człowieka i tylko wyłącznie od
niego.