Patron
Tym razem stary dowcip przerymowany na wierszyk :))
Wybrał się Franek w góry
najwyższy szczyt chcąc zbadać,
lecz nagle potknął się i
w przepaść zaczął spadać.
Jako, że nie mógł się
posłużyć spadochronem,
przemknęła myśl mu - "Patron!
On weźmie mnie w obronę!"
"Święty Franciszku, pomóż!"
Taki w tych słowach był zapał,
że nagle poczuł jak
ktoś go za kołnierz złapał.
Ucieszył się Franek, że
bokiem nie wyjdą mu góry,
lecz zaraz usłyszał krótkie:
"Który Franciszek? Który?"
"Z Asyżu!" - powiedział Franek
gdyż innych nie pamiętał.
"O, to nie ja!" - rzekł patron,
puszczając delikwenta...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.