Patrudyzm
Dawno temu
gdy miał jeszcze serce,
próbował z życia swego
czerpać jak najwięcej.
Miał na rękach znaki wojny,
niezatarte ślady,
blizny czasów niespokojnych,
ludzkich twarzy bladych.
Widział ciemność tylko ciemność
i nieskładne wzory,
obraz wojny pozasłaniał mu
świata koloryt.
Co noc marzył o spokoju,
o utracie wspomnień,
by dać spocząć swoim zmysłom
i żyć dalej godnie.
Czas uciekał
jak przez palce nieśmiertelna woda.
Bliżej już niebieskie schody
i niebiańska droga.
I w zacisznym otoczeniu,
gdzieś spod dłoni brzozy,
da się słyszeć dobrze znane
jego uszom głosy.
Płacz i łkania starych kobiet.
Boże skąd ten lament?
A na oczach polska ziemia,
gdy usłyszał: amen.
Komentarze (1)
Jak poprzedni . kazali uzupełnić komentarz. A tu jedno
słowo starcza