Patrzą biedne dzieci
Patrzą biedne dzieci,
jak słoneczko świeci.
Ile blasku daje,
niźli się wydaje.
I są tym zdziwione,
patrząc w słońca stronę.
Ile blasku niesie,
w tym nieba bezkresie.
A słoneczko dalej,
śle gorąca fale.
Grzeje jak szalone,
w ziemi jasną stronę.
Patrzą biedne dzieci,
jak długo poświeci.
Ileż ma tej mocy,
by wracać po nocy.
I są zadziwione,
patrząc w słońca stronę.
Ile blasku mieści,
w tej rozgrzanej treści.
A słoneczko więcej,
grzeje, i goręcej.
Pędząc jak szalone,
w ziemi jasną stronę.
A słoneczko, one,
grzeje jak szalone.
Ile blasku da się,
w odpowiednim czasie...
Komentarze (4)
A później umierają na szpitalnym tarasie,
słońce świeci nadal, ono dobrze ma się.
Pozdrawiam Grand dodałem fabułę z którą sam się
spotkałem.
Ze słoneczkiem różnie się dzieje,
za dnia pięknie nam wszystkim świeci,
a nocą do drugiej strony świata śmieje...
Fajny wiersz. Pozdrawiam. Miłego dnia;)))
Ps. Dzięki za uwagi. Większość wykorzystałem. Za mało
nad nim popracowałem. Mea culpa.
ciekawie zamierzona asceza wyrazu
To jest ciekawa refleksja, pozdrawiam :)