Patrząc przez...
Przez brudne okna mej podświadomości
Spoglądam ukryta przed Ich pogardą
Marazm i wszechobecnego zła znaki
Zniekształcają mych myśli bieg nikły
Poszarpanego światła rozbłyski
Przebijają me oczy niczym igły
Przestrzeń obłudą i chciwością skażona
Niczym trucizna zabija me zmysły
Gasnę powoli jak znicz nagrobny
Ich nędznym istnieniem zduszona
By niczym smużka dymu szarego
Wolna wznieść się poza marzenia
By zapomnieć i sprzymierzyć się z czasem
Pomiędzy dniem i życia zmierzchem
By w chmurach nienawiści zakrzepłej
Spocząć na chwilę niezauważona
By zatracić się w tym co niezwykłe
Wyrzekając się swego życia balastu
By zamkniętymi oczyma zobaczyć
Niezgłębionych tajemnic oblicze
Przez brudne okna Ich świadomości
Spoglądam.... Dziś już rozumiem
Jak ślepcy we własnej błądzą goryczy
Szukając drogi łączącej Ich z początkiem
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.