[ Patrzyłam na ]
z odciskami na palcach
wbijam w ziemię
cztery krótkie drewniane nóżki
i siadam na ławkę
nieśmiale
mając wrażenie że
nie stoi ona
tak jakbym chciała.
a oni kopią w dół
zaczyna padać deszcz,
spływając po moich włosach
nachalnie
a oni kopią -
jeszcze głębiej
niebo zaciska się
coraz mocniej
i uderza w ramiona
a oni wkładają
niezdarnie
kasztanową trumnę
liście spadają z drzew -
nadchodzi zwiędła wiosna
a oni rzucają
tony porozrywanych kwiatów,
które upadając
miażdzą białą poduszkę
pomyślałam -
nigdy wczesniej
nie patrzyłam na siebie
bez pomocy lustra
a oni - nie płakali,
gineli -
z powiewem wiatru
zrównując przepaść
do stóp
nastała cisza
i wszystko zaczeło
wymierać od środka
a oni w tle opadającego
słońca patrzyli mi w oczy
bezustannie
...
wypadało by umrzeć
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.