Pętla
W czterech ścianach bez drzwi,
pod sufitem, co spada na głowę,
jęczy pętla zaklęta w krzyk –
ostatecznie zawisłym słowem.
Gady, płazy, szarańcza –
spowijają podłogę strachu
i opętańczo tańczą
z nawiedzonym skrzypkiem na dachu
Tu nadzieja jest kacem,
zgrzytem zębów na stosie szkła,
bestią, która do gardła skacze,
nieznośnie gryząc co dnia
W oczach pustych butelek
wykorkował świat wertykalnie –
dzwonią w dobrze znajomym kościele
i nie ciąży ciążenie, bynajmniej.
Gady, płazy, szarańcza –
spowijają podłogę strachu
i opętańczo tańczą
z nawiedzonym skrzypkiem na dachu
Komentarze (1)
Niesamowity... fantastyczny wiersz...wytworzyłeś
świetny klimat...