Pewnej nocy...
Pewnej nocy przyszedł do mnie żal,
Związał moją duszę.
Ściskał ją mocno, aż zaczął dusić…
Usłyszała to miłość,
Przybiegła z pomocą.
Mimo, iż wszystko to działo się nocą.
Uwolniła mnie z więzów i pętli,
Poluzowała żalu sznury.
Wtedy usłyszałam anielskie chóry…
I Bóg, Bóg tam był,
Słyszałam Jego donośny głos.
I ten donos…
Brzmiał strasznie i intrygująco,
Aż zrobiło się gorąco.
Usłyszałam słowa, które mówił,
Do mojej duszy…
Umarła z żalu do swojej miłości,
Wyszła na deszcz i przemokła do kości.
Nie racz z tego żartować,
Bo nie dało jej się uratować
Potem dodał szeptem:
Twoje ciało nie istnieje
Została tylko dusza,
Która czasem się wzrusza,
Czasem cierpi, łka i płacze
Bo wie, że swej miłości już nie zobaczy.
A to wszystko było nie jawą, lecz snem
Dobrze, że jednak jestem…
Szczęściem tryskam i radością,
Cieszę się moja miłością.
Kochanie tęsknię za Toba
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.