Piątek wieczór - macierz tęsknot
Raz jeden mi się to przdażyło.
Nie wiem sam skąd to mnie dopadło
Patrząc na Ciebie wiedziałem tyle:
Dzisiaj utone w twych oczu blasku.
Jak dwie komety , ciała niebieskie
Co siebie spotkać nigdy nie miały.
Wbrew rozsądkowi i kalkulacji
Przetnę Twą drogę zaplanowaną.
Wsród łuków iskier, wbrew grawitacji
Pulsując zacznę krążyć przy Tobie.
Odegnę orbite twoich zamiarów
Zatrzeszczy firmament w swoich posadach
Wsród wirujących sukien zgiełku
Czaiłem się w głodzie na polowanie.
Przyszłaś, zamarłem i pomyślałem:
Chcesz... to mnie zjedz niech nic nie
zostanie
Komentarze (1)
Interesujący wiersz, pozdrawiam :)