piątkowy wieczór
jeszcze nie umiem
w piątkowy wieczór
wyjść jak gdyby nigdy nic
i spotkać cię nie przypadkiem
w tłumie ludzi
bolałby twój widok
i obojętność
z jaką byś mnie minął
seks bez zobowiązań
nie zaspokoiłby
potrzeby ciepła
ale dałby mi ciebie na krótką chwilę
jeszcze nie umiem
uwierzyć, że istniałabym dłużej niż
rozkosz
w gęstym od westchnień zaułku
jeszcze nie umiałbyś
przestać mnie karać
za wykrzyczany wtedy strach
w jego głosie
poddanie się bez walki
i odejście
ze wstydem w oczach
jeszcze nie umiałabym cię przekonać
że znaczysz dla mnie więcej
niż kiedykolwiek mógłbyś znaczyć
schowana w piątkowy wieczór
pełna obaw
chciałam
dać nam szansę
na nowy początek
ubrana w sukienkę
którą pamiętasz
odkurzyłam nasze przejście między
blokami
wyludniłam miasto
nastawiłam zegarek na nasz czas
na chwilę przysnęłam
sobotnia noc
grzeszna i drapieżna
z czerwienią na ustach
przestawiła godziny
urządziła ucztę
z moich pragnień
popijając
łzami
odbiła czkawką moje obawy
i uwięziła
nadzieję wspólnych uniesień
nasze trwanie minęło
bezpowrotnie
za późno zrozumiałam
że piątki bez ciebie
zawieszają czas
Komentarze (4)
wszystko co mija bezpowrotnie daje szansę na nowe,
nieznane i spełnione
To prawda - dramatyczny, choć tyle w nim uczucia, cóż
samo życie. Cieplutko pozdrawiam + zostawiam
dotknęło mnie gdzieś w głębi. na moment przywołało
przeszłość. niby napisany dosłownie a jednak twój
wiersz pozostawia tyle miejsca na własną interpretację
i własne emocje. w stylu takim, jaki lubię
najbardziej. super.
'nastawiłam zegarek na nasz czas...'. Ja swój
przestawiłam na zupełnie inny 'czas' wraz ze zmianą
na ten zimowy, jest lepiej, tak myślę. Wielki plus ;)