Piekielna Grań
Przez wąską szczelinę pchany, szedł
wędrowiec zmarnowany
Co go do szczeliny ciska? Zwykła niechęć,
strach urwiska
Za nim wielka przepaść czyha, do szczeliny
się przepycha
Darmo krzyczy, darmo stęka, sam się swego
cienia lęka
Słońce dawno już uśpione, jego oczy w grań
wlepione
Postrach budzi ta szczelina, nic go jednak
nie zatrzyma
Do wolności, znad urwiska, zimny pot z
niego wyciska
Co szczelina ma w sobie? Niech pan wejdzie,
ja odpowiem
W jedną stronę kraniec skały, drugiej nawet
psy się bały
Iść nie chciały, głośno wyły, w mroczną
przepaść się rzuciły
Niech Pan wejdzie, niech nie boi, zwykły
przesmyk, nic nie grozi
Wejść, czy nie wejść? Lepiej jednak w
piekła czeluść rzucić się, mój
przyjacielu
Poddał się, nic nie zrobił, usnął, zamarzł,
śnieg go spowił
Przecież sama Ci mówiła, za szczeliną
wolność była…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.