Pierwsze pianie koguta
Sumienia agonia w trzech odslonach.
wśród ideałów rycerzy okrągłego stołu
szukamy niepowtarzalnej ścieżki
życiowej
z przysięgą na ustach zamarłą kroczymy
słowami gdzieś w oddali zagubionymi
umierają sumienia w potwornych
męczarniach
nazywamy ich śmierć przystosowaniem
się
ukladamy je na stosie nowych sytuacji
pozwalamy by skwierczały na samym
dnie
mijamy z pogarda tych upadłych
na zatraconych rogach ulic osiadłych
biegniemy z czołem ku niebu
wzniesionym
włosem w opacznej ofierze zwęglonym
z zażartością słuchamy słów
duszpasterzy
wpatrujemy się w ołtarzy bezmiar
cudowny
każde słowo natchnione zapamiętujemy
analizujemy świat i jego zatarte
barwy
po czym przekraczamy bramy świątyń
mijamy dziecko zagłodzone
rzucamy spojrzenie harde
umykamy słowami "to nie moja wina"
znajdujemy setki innych zajęć
gdy wzywa nas ktoś obok
gdy upada brat jedyny
podziwiamy widoki lasy i pustynie
tak często rzucamy usprawiedliwiające
nas zarzuty
czemu Bóg na to wszystko pozwala
czemu ludzie cierpią cisza zatruci
skąd tyle bólu świat zakwasza
i nadal krążymy w swej nieświadomości
błodzy
nie nasza jest wina problem w dal
odchodzi
lecz skończy się świat i skończą się
chwile
staniemy sadzeni prawem uczciwym
osadza nas czyny i słowa tych którzy
obok byli
mijani spojrzeniami, pozostawiani w
bólu
lecz i wtedy zapewne powiemy
"to nie nasza wina, dlaczego Bóg na
to pozwolił"
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.