Pieśń o Cieniach z Sherwood PROLOG
Ongiś, gdy w starej dobrej Anglii wesoło
się żyło
W Locksley mieścinie żył młodzian
wspaniały
Mu grono najpiękniejszych panien całusów
nie szczędziło
Wszystkie dziewczęta jak mur przy nim
stały
Zwał się on Robin, młodzieńcem był
postawnym
Urodziwy, szlachetny, orężem władał
dzielnie
Zaś w jednej dziedzinie nad podziw był
wprawnym
Albowiem z łuku szył okrutnie i nadzwyczaj
celnie
Lecz krew w nim gorąca o sobie znać
dawała
Choć wesoły, to mściwość w nim była
niezdrowa
Gdy w bójce niefortunnej krew leśnika się
polała
Cenna i poszukiwana stała się Robina
głowa
A że młody był jeszcze i nie skosztował
życia
Uszedł przed prawem aż w bory Sherwoodu
Porzucił on ciepłe łoże dla leśnego
poszycia
I schronił się w kniei, wśród leśnego
ludu
Albowiem w Sherwood mieszkali też prawi
banici
Którym chciwy feudał ostatnie ziemie
zagrabił
W szermierce i łuku zaprawdę byli obyci
A przy tym dobrotliwi, mężni, szlachetni i
prawi
Cienie Sherwoodu boru były stróżami
Lecz potrzebującym pomocą służyli i z
dobroci słynęli
Więc i dzielny młody Robin niebawem się tu
zjawił
A ci go wspomogli i do braci leśnej
przyjęli
A że charyzmy miał wiele i w walce był
wprawiony
Więc szybko na wesołej kompanii stanął
czele
Na leśnym tronie pośród debów został
osadzony
A wokół niego broni towarzysze i na
wieczność przyjaciele
Tym, co "Wzgórze Wędrowców" zdobyli
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.