Pieśń o niespełnionej miłości
Gdy cię ujrzałam mój jedyny panie
pierzchły gdzieś myśli skromniutkiej
dziewczyny,
bo nie wiedziałam, co to jest kochanie.
Diabeł zawinił.
Dostrzegłam ciebie, twoje silne ciało
gdy brałeś kąpiel po trudach podróży.
Jestestwo moje, żarem się oblało.
O mój ty Boże.
Myśli ku tobie biegną w każdej chwili,
śnią mi się co noc twoje oczy szare.
Mój klucz do szczęścia, nieba mi
przychyli.
Oczekiwanie.
Zajęty pracą dyskutując z ojcem
na mnie uwagi nie chcesz zwrócić wcale,
a we mnie miłość miesza się ze złością.
Niedoczekanie.
Zniknę ze świata i zmorą zostanę.
W obrazie prześlę duszę mą zaklętą.
Nie chcę innego, tyś moim wybranym.
Jestem przeklętą.
Tak cię mój miły, kocham całą mocą,
że żyć bez ciebie już bym nie umiała.
Będę cię luby, każdej ciemnej nocy -
Wciąż nawiedzała.
*
W izbie na ścianie wisi portret damy,
malowała go nieziemska istota.
Ktoś go oprawił w barokowe ramy.
Czarcia robota.
Gdy północ dzwoni ostatnim kurantem,
dziwna postać z ram na świat wypływa.
Jak mgła przenika przez drzwi zawarte -
Upiorna strzyga.
Bezgłośnym lotem sunie mglista stwora,
wnet się pochyla nad uśpionym ciałem.
Wyciąga dłonie, szuka tam gdzie głowa.
Panie zaspałeś.
To była niegdyś młodziutka panienka.
Z wielkiej miłości ze złym zawarła pakt.
Dziś straszna stwora we śnie człeka
nęka.
Straszny jest mar świat.
Chciała miłości dostała udrękę.
Czyn nierozważny przekreślił jej życie,
skazała siebie na piekielną mękę.
Z żalu chce krzyczeć.
**
Spoczywa w łożu, młodzieniec blady,
żre go choroba, duch odejść chce z
ciała.
Mocy brakuje, wstać nie daje rady.
Zjawa krew ssała.
Gaśnie jak świeca żywota ubywa.
Sił nie odzyskał zbyt wiele wyciekło.
Medyk bezradny, zmartwiona rodzina.
Niebo i piekło.
Odszedł więc chłopak zgnębiony przez marę.
Nawet nie wiedział; zabiła go miłość.
Żył nieświadomie, opleciony czarem.
Gdzie sprawiedliwość.
Wyssała duszę, choć kochała szczerze.
Za to ją ogień piekielny już pali.
Diabli ją wzięli; jego duszy strzeże.
Anioł łaskawy.
Ona w otchłani - nie przebaczy jej bies
- za błąd żałuje; on między gwiazdami.
Tam znalazł miejsce, aż po wszystkich dni
kres.
Życia ofiary.
Argo.
Komentarze (13)
Miło mi, :)
pieśń...ballada - płyną myśli lekko to długość nie
jest taka długaaaaaa
Lubię takie klimaty:-)
Ano czy oparta czy nie, to saficką ona jest ;)
Dzięki Wam serdeczne za odwiedziny i komentarze :)
Witaj,
dla mnie to ballada...
Żeby było ciekawiej oparta o strofy safickie.
Oczywiście nie wyliczam, bo skupiam sie na
treści...
Udane zjawisko to twoje wersy zapisanie.
Uśmiech i pozdrowienia zostawiam.
Dobrego zakończenia tygodnia życzę./+/
Witaj.
Horror stworzyłeś, w całej krasie.:)
Historia nie z tej planety.
Pozdrawiam.:)
W kilku miejscach troszkę chrzęści ale pomysł i
ogólnie wykonanie na pięć. Podejrzewam że troszkę się
nakombinowałeś. Plusa zostawiam i pozdrawiam:)))
Super forma, treść zabawna.
Pozdrawiam :)
Co za historia drogi Panie Ardo :-)
:-) z przyjemnością przeczytałam :-)
Kiedyś w dzieciństwie słuchałam mnóstwo takich
opowieści. Niespełniona, głupia miłość, zbrodnia i
kara...Jak dobrze, że chociaż umieściłeś niewinnego
jako nieśmiertelną gwiazdkę...bardzo podoba!
Zawiła i mroczna ta opowieść. Serce drży z niepokoju.
Pozdrawiam serdecznie:)
Podoba mi się ta opowieść, mimo zawikłanej treści...
Wrr! - horror w czystej postaci! Pozdrawiam cieplutko
:) B.G.
Tu jeszcze można było dodać potem
Te wikłające całą sprawę słowa.
"On na dziewczynę także miał ochotę,
Lecz się krępował."