PIJAK
jego twarz
taka piękna
jak dojrzała hortensja
taka boska
tyle w nim szczęścia
upojnego różu
koncert barw
roztańczonych orgazmów naczyń
krwionośnych szczytowanie
pawie pióra na policzkach
pawie pióra w oczach
czerwień
czerwień
krwi, której za mało miejsca
która wyrywa się na dyskotekę w ciele
która musi się wyszumieć
poza ogrodzeniem żył
i szumi
mu
w głowie
wciskając pedał gazu
zajeżdżając na amen
zdezelowanego już mercedesa serca
wrzynając się w fotel
pruje
przed siebie
autostradami arterii i skromnych
kapilarów
czerwień
zjadła pawie pióra
koncert
euforia instrumentów
szkarłatnych zasłon szarpanych
paznokciami alkoholu
w oknach skóry
jego twarz
boska jak zachód słońca
jego dłoń
życzliwa jak dłoń papieża
pozdrawia wszystkich
jego źrenice
gładkie
jak powierzchnia chmur
apogeum
pijaka na parkowej ławce
podróż na przełaj
bez zderzaków
poduszek powietrznych
i kierowcy
bóg jest pasażerem
astronautą
w statku kosmicznym ławki pokonuje
przestrzenie
pomiędzy życiem i śmiercią
szarpie czas
za struny
rżące końskim śmiechem
uległości
wypycha grawitację
pierzem
które lekko ugania się
za powietrzem
ignorant obowiązujących możliwości
prestidigitator na swojej scenie
i na talerzu wszechświata
my, widzowie szczęścia
widzowie czegoś
niedopuszczalnego
stoimy naprzeciw niego
ze sztućcami
albo zamiarem aresztowania
zniesmaczeni ?
źli ?
?
spragnieni ?
balony
wszędzie
kolorowe balony jego oddechu
wypełnione helem
statki dryfują po zielonym oceanie parku
mamy szpilki do przekłucia żagli
w oczach, w dłoniach
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.