piłka toczy się do bramki
za oknem drużyna ptaków
w białych bluzach
mknie przez asfaltowe boisko nieba
czuję się jakbym
siedziała w bramce
tu na 4- tym piętrze
tysiące graczy z rozpostartymi
skrzydłami
pędzi prosto na mnie
muchy, osy
nocne motyle i wampiry
nie umiem ich odeprzeć
wszystkie tu są
wśród wszystkich muszę być
tu na moim piętrze
są bardziej agresywne
i zajadłe
niż tam skąd przybyły
jakby odkryły coś, co je podnieca
przez uchylone
do pokoiku wleciał
wróbel i szerszeń
wróciłam popołudniu, nie wiem ile godzin
musiały być razem
kruchy pączek jakby nierozwiniętego
kwiatka
i ciężka kropla
żółci
ten pierwszy przycupnął na kanapie
drugi rozchlapywał się po ścianach,
kątach, znaczył terytorium
i jak tu znaleźć miejsce wśród nich ?
jak się odnaleźć nie stając się
ani jednym ani drugim ?
wątpię czy da się wypisać
z tej bramki
to ja
brzęczę wokół szyby
to ja
mam życiorys przywiązany do żyrandola
i zataczam w jego osi
fanatyczne kręgi
to ja
znieruchomiałam
w potrzasku kanapy
i niewidzialnym palcem
otwieram telewizor
zielony stadion
na którym
teraz
będę
grać ja
Komentarze (4)
ooo... chyba nigdy nie przestanę reagować na Twoje
wiersze zaskoczeniem... niesamowicie i metaforycznie
piszesz, absolutnie oryginalnie, chylę czoła
Piłka jest jedna, a bramki są dwie. Pięknie.
Marto - jesteś niesamowita sportowa sugestia a zarazem
po raz kolejny zmuszasz do wysiłku umysł - i dwa jakże
inne boiska. Brawo.
:)