Pisarz
Poszukuje swojego ładu jak słoń w składzie
z porcelaną
Podnoszę delikatnie prawą przednią nogę
Nie mogę tak trwać wiecznie, przepraszam
Znowu słychać zgrzyt i przekleństwa
Cierpnie mi skóra i na widok Pana
Magazyniera
Staje na sztorc szczecina to taka słoniowa
gęsia skórka
Cofam się dwa kroki w tył znowu zgrzyt
Patrzymy sobie w oczy, każdy wie, że się
pomylił
Może trochę ocyganiłem w moim CV
Dobrze się ubrałem na rozmowę
kwalifikacyjną
Przykro mi jednak, że zawiodłem
Zawsze marzyłem o tej pracy
To co teraz będzie? Znowu cyrk?
Jak się można spodziewać nic innego nie
nastąpi
Ubiorę czapkę rodem z Indii
Nie ocieplający tużurek, wkurza mnie
żonglerka
Niby to też praca taka jak inne
I są oklaski i banany
W oczach dzieci
Widzę czasami mało akceptacji
Komentarze (1)
Ciekawe co autor bierze, że na trzeźwo to pisze - nie
wierzę. W taką bazgraninę radzę się nie bawić i
natychmiast używki odstawić!