plac
parafinowe światło rozjaśnia nieskalane
lico
dziewczynki wpatrzonej źrenicami
jakby z puchu utworzonych
w igrającego tancerza
wokół rozbrzmiewa pouczający ton
miedzią popędzony
jak fala o brzeg rozbija się w dwójkę
do skrzynek tonę owoców ładującą
naznaczoną głodomorem
włókna czerwone żyrafy komin odwracają
i pochłania czeluści bezmiar papugi
pożera jedną
uśmiech przelotny
drugą pochłania
linia prosta pozostaje
skacze jak pszczoła i chłonie
wiatr szepcze pomiędzy drzewami
by zasiedlić bezbarwną plamę
przebiegają reakcje powstają tezy
jakie
kruche jak ciasto ramie szarpią włochate
dłonie
gdy tubalny głos kierunek świata
wskazuje
w nibylandii
nie rozumie
zaczarowanemu posągowi z kości północ
bije
nie zdążył
07.04.05
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.