Płacz...
Dla R
zimne łzy spływały z jej policzka,
chciała aby był zawsze przy niej,
pragnęła Jego bliskości, ciepła,
namiętnych pocałunków i chwil
zwątpienia,
wiedziała, ze musi jechać,
musi pracować.
Kiedy odjechał wybuchła płaczem
jak małe dziecko.
Potrzebowała Go w tej chwili,
ale był już w drodze do domu.
Bardzo się przyzwyczaiła do jego ramion,
ust, dłoni...
Kochała te wszystkie ciepłe słowa,
każdy dotyk, każde spojrzenie,
pocałunek.
Nigdy nie mogła się doczekać piątku,
wtedy był przy niej,
przytulał, całował, dotykał.
Jeszcze bardziej przyzwyczaiła się do
wspólnie spędzonych nocy...
Zostawał na noc coraz częściej w piątek i
sobotę...
Kocham Cię Rafał ;*
Komentarze (1)
Mnóstwo tęsknoty w twoim wierszu, no i ból po odejściu
kogoś bliskiego. Wiedz jednak że łzy trzeba ocierać...