Planeta
o śmierci czuła i cierpliwa
co nawet jak się spóźnisz
to zawsze wrócisz nie zapomnisz
przyjaciółko i towarzyszko od zawsze
od przybijania do krzyża żelaznymi
gwoździami
krwawego ścinania głów krzyżackim
toporem
strzelania w potylicę przez pijanego
enkawudzistę
przybywaj wytęskniony
głupi zgonie w rzygowinach biesiadnych
krwotoku od dwudziestu siedmiu ran
kłutych
w obronie własnej wysoki sądzie
samotna agonio w hospicjum za parawanem
terminacjo płodu w wyskrobinach z macicy
wyczekiwana niecierpliwie
makabryczna egzekucjo przez poderżnięcie
gardła z ręki islamskiego
fundamentalisty
miłosna asfiksjo w obrzęku płuc
po viagrze w ramionach kochanki
nagła karoshi wśród kwitnących wiśni
a może przyjdź świtem w świetle kamer
polityczny mordzie w asyście
funkcjonariuszy
masowy uboju rytualny czy gospodarczy
wypadku komunikacyjny na pasach
kolorowy zjeździe na koncercie techno
wśród laserowych świateł i białych
kresek
jakaż twoja finezja i różnorodność formy
usłużność i bezkrytyczny serwilizm
wobec naiwnych mieszkańców
tej błękitnej trzeciej od słońca
planety okrutnych morderców
Komentarze (20)
Dobry wiersz.
Myslalem ze moj wiersz jest najsmutniejszy...
Smutna refleksja, niestety każdy ma ją wpisaną w
życie. Pozdrawiam
Różne oblicza śmierci.
Ciekawie opisane, podoba mi się.
Niezwykle wiele twarzy ma ta pani o której piszesz,
Autorze,
tak finezji jej nie brakuje, to prawda, ludziom w jej
zadawaniu również...
Ciekawie ujęty niełatwy temat, pozdrawiam i obyśmy
byli od niej jak najdalej...