Płomień Życia...
Płomień świeczki powoli przygasa.
Ostatnimi resztkami sił buja się w prawo,to
w lewo.
Wosk spływa po niej smętnie i powoli.
Ta świeczka Mój duch symbolizuje...
Ja się wyczerpuje...
Moj płomień nie świeci juz tak jak
kiedyś
Moj płomień nie świeci piękną czerwienią.
On już czuje tylko niechęć. I zdradę. Lecz
mimo to tli się
Nadzieja, że sobie poradzę. Czuję
nienawiść.
Do ludzi. Do świata.
Brak respektu… Brak miłości. Juz nie
kierują mną te
Wartości. Bo ich nie ma. Respekt mi
odebrano, a miłość?
Sponiewierano. Teraz inne wartości królują.
Zawiść i Złość
To one mną kierują. Jestem, lecz tak
naprawdę mnie nie
Ma. Bo ja o to nie walczę. Walka?! Juz
dawno
Zaprzestałam. Powiem to otwarcie i wprost.
Ja się
Poddałam. Tego słowa niegdyś nie znałam.
Teraz juz się
Przyzwyczaiłam. Bo moje Życie to jeden
wielki walkower.
Czuje się z tym podle i okropnie. Tak jak
kot stojący na
Deszczu za oknem. Moknę, dreszcz po plecach
przechodzi.
Jestem jak miasto po powodzi. Zalana i
sponiewierana.
Porzucona i oszpecona. Czy ktoś mnie
zauważy? Za nim
Ktoś mnie dojrzy... Wpierw skonam. Z bólu i
z samotności. Z Tęsknoty i braku radości.
Me ciało żyję, lecz Duch umarł Dawno...
Pssst... Co się stało?
Świeczka zgasła samoistnie.
Lecz czy musiało się to stać? Dziewczyna
upadła na Ziemię.
Młoda.
Wiec, co ja zabiło? Życie...
Które się nad nią pastwiło.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.