W płomieniach
Świat płonie…. A ja wraz z nim
Krzykiem unoszone popioły
Roznoszą słodka woń
Iskry duszy opierają się płomieniom
Tym zewnętrznym, gdyż żar umysłu
Wygasł już dawno, zostawiając pustkę
Kruszeją kolejne bariery
Odsłaniając to, co najgorsze
Tu nie ma miejsca na piękno
Winorośli pęd unosi się w powietrzu
Oplatając serce, tłumiąc ostatni krzyk
Szarych zjaw postaci przemykają obok
Spoglądając z pogardą, złością, irytacją
Na płomień burzący ich ciemność
W oddali srebrna łuna na brunatnym niebie
Spośród tłumu widnieje delikatny płomień
Przez dusze wzywane krzyki
Kreślą purpurowe kręgi na nieboskłonie
Wspólny żar, wspólny ogień
To samo marzenie i cel i myśl
Wspólny zew
Nie jestem sam i nigdy nie będę
Ktoś podniósł wypaloną skorupę
Aby nie zostawić śladu – za późno
Na ziemi czarny krąg spopielonych liści
Ktoś otworzył okno aby wywiać zapach
Bólu cierpienia, samotności, strachu
Nikt nie poczuł mięty zmieszanej z
cynamonem
Nikt nie chciał poczuć…….
---spacer z cieniem---
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.