Płomyk
Zaiskrzyło, coś strzeliło
dwa światełka, jakieś błyski,
potem płomyk pełgający,
bardzo blady, przezroczysty.
Jeszcze chwiejny, zatrwożony,
światło mdłe i bez kolorów,
ale szybko, jakoś dziwnie,
nabrał mocy i wigoru.
Podsycany pożądaniem,
wyprostował się, spotężniał,
świeci mocniej, bardziej trwale
i migocze niby tęcza.
Barwy uczuć już widoczne,
mocna czerwień, róż, karmazyn,
miłość, radość i spełnienie,
jest też błękit, kolor marzeń.
Mocą uczuć zasilany,
błyszczy równo, pewnie, trwale,
piękny, jasny i gorący,
świeci, jakby świecił stale.
Jednak czas, że coś się stało,
nadszedł szybko i brutalnie,
ognik zachwiał się, wybielał
i przykurczył momentalnie.
Barwą wspomnień i nadzieją,
jeszcze tylko zazielenił,
ale miłość się skończyła,
płomyk w nicość się zamienił.
Komentarze (4)
Świetny wiersz! Bardzo podobają mi się te kolory
uczuć... To prawda, że kiedy świecą najmocniej, zdaje
nam się, jakby świeciły stale... A one niestety kiedyś
się wypalają.
ładnie i rytmicznie w wierszu barwą przedstawiona
przemiana uczuć dobry
Milosc wlasnie taka bywa - piekna i ulotna... Swietny
wiersz, spójna calosc i tresc. Bardzo mi sie podoba.
niezwykle barwny opis powstawania i gasnięcia miłości
. Przepiękna metafora ! Wspaniały rytm i rymy!