Płoń!
życzę wszystkim, by dane wam było poczuć ten dreszcz
Dziwny dreszcz mnie przebiega
z nadejściem mroku.
To znak, że przyjdziesz znowu do mnie.
Swoimi gorącymi ustami
będziesz błądził po mym karku, a...
droga będzie długa
nim dotrzesz do ust...
Twoje duże silne, acz delikatne dłonie
będą wytrwale rzeźbić moje ciało,
aż napotkają moje dłonie, by potem spleść
się na zawsze.
Będziesz mi szeptał,
niskim miękkim głosem,
że miłość do mnie płonie w twoim sercu
i z każdym dniem jest coraz silniejsza
i gorętsza - niczym wulkan
pali cię od środka.
Te płomienie utrzymują cię przy życiu,
napędzają cię do działania,
więc będę je w tobie podsycać,
dorzucając do ognia cząstkę siebie.
Proszę, płoń!
Płoń ogniem miłości za nas dwoje,
bo ja zaczynam dogasać.
Umieram powoli,
niechcąc odchodzić, kradnę iskry
z twego wulkanu,
lecz to na nic.
Nie można zwyciężyć z przeznaczeniem.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.