płoną wody Cedronu
Oto wieczór nadchodzi dolino Cedronu
księżyc się przetacza przez wody
strumienia
wiatr ciało przenika
burzy spokój ogrodu
milkną lampy oliwne w szaroburych
odcieniach
gaśnie wzgórze Moria
drzewo oliwkowe
truchlejesz nade mną
jak matki skręcone spracowane dłonie
noc gwieździstą
noc jasną przenika przeciemność
czuwaj ziemio bezsenna - licz godziny
słone
które mi odbierasz
drżą zielone oliwki w mrok wtopione
czekaniem
strumień się wyrywa
brzeg linii nie zmienia
o czym szemrzesz wodo - tracisz czas na
skardze
proś ze mną i błagaj Ojca
wszechmilczenia
Spójrz
wczepiony w ramiona tej nocy nieczułej
niczym dziecko samotne utulenia proszę
powiedz tylko że słyszysz
niech wiem że rozumiesz
upadam przed Tobą kajam się szamoczę
spragniony wszechciszy
chwili ukojenia
Ogrodzie Getsemani świadku samotności
ptaki ciszę płoszą świt rozgarnia
ciemność
jasnomlecznym wschodem wnika w kruchość
kości
drzewo oliwkowe
spójrz niebo nade mną
rozpala pochodnie
oświetla przedwieczność
Komentarze (3)
a czemu tak mało komentarzy? szkoda, bo wiersz wart
zatrzymania
Świetnie ujęte motywy biblijne.Wzgórze w Jerozolimie,
ogrody oliwne...To ponoć stąd
zmartwychwstaniemy.Wiersz skłania do głębokiej
refleksji, bo bramy raju wąskie :) Pozdrawiam
Wróciłaś! Dziękuję! Takiego wiersza dziś
potrzebowałam. Niesamowity!