Po Burzy
Przeróżne trele i świergoty miłosne,
stukanie w drzewa i klekoty,
chrząkanie, kumkanie, ryki donośne,
naturalne odradzanie się dziczy- (w
przenośni).
Jeszcze nie teraz, może za chwilę
gdy słońce dogrzeje kruchą zmarzlinę,
soki się zbudzą, popłyną jak rzeka
swoimi ścieżkami obudzić knieje.
I zacznie się wesele ku radości naszej,
melodie wsiąkną w ten bezmiar beztroski
i ludziom przybędzie troszeczkę otuchy
w kolorach tęczy, tuż po Burzy…
11.04.2019 Mirosław Leszek Pęciak
z cyklu „Wiatrem Pisane”
Komentarze (4)
Fajnisty, sympatyczny, przyrodniczy wiersz :)
nastrojowo...
Serdecznie pozdrawiam :)
Matka-natura budzi w pokorze.
Pozdrawiam :)
Ladnie, moje Klimaty.
Pozdrawiam:)