Po stokroć ciszej!
Dzień wschodem słońca się zaczyna
Po całonocnych mar udrękach
Na głowie zaledwie łysina
Już z bólu się prawie rozpęka
Resztkami sił stacza się z łóżka
Gości cichutko w łazience
Tutaj ablucje i wodna strużka
Tak błogo cieknąca po ręce
Gdy zimny z lodówki kefirek
Spragnione usta ochłodził
Boski się zjawił zefirek
I dzień cudownie odrodził
Lecz wieczór wczorajszy niespiesznie
W otchłań historii odchodzi
Gdy postać sprzed lustra śmiesznie
Wzrokiem bezradnym wciąż wodzi
Stojąc niepewnie przed drzwiami
Klamkę chce złapać ostrożnie
Lecz ta umykając bokami
Naśmiewa się z niego bezbożnie
A gdy ją w końcu dosięgnął
Grymas uśmiechu wysilił
Telefon z sił całych ryknął
- Po stokroć ciszej! - zakwilił
Komentarze (7)
Niektóre pociągi nie dojadą nigdy do celu. :)
Jade wlasnie pociagiem do poezji, zatzymal mnie Twoj
wiersz, podoba sie:)
Dobre, ale źle się czyta.
Polecam dlatego zachować identyczną ilość sylab w
wersach.
Zasadniczo rozumiem...Na kacu wibruje człowiekowi
echem stąpanie kotka po puszystym dywanie a co dopiero
dzwonek telefonu!
nawet cichy dzwonek po niewyspanej hulaszczej nocy
powoduje wzmożony ból głowy :)
EFEKT WYNALAZKU PANA BELLA
Ten telefon- to ryczy od rana.
Dzisiaj jeszcze nie, ale wczoraj dwa,
przedwczoraj 4 razy.
wiersz jest super