Po trzecej stronie niemocy
Narodzony zachodzącym świtem wśród suchej
dżdżystości
Obdarzony ciałem bez smalcu zszytym ze
stalowych chmur
Śmiałem się podnieść aż rozbolał mnie brak
rzeczywistości
Miałem wieczną chwilę więc pobiegłem bez
stóp przez bór
Wśród gęstych chaszczy postrzelił mnie łysy
pień
ranny czołgam się suchymi brzegami
strumieni
o rany co że gram słowem to pustynia i ja
cień
Rozszarpany przez watahę dzikich promieni
autor
Dzagoda
Dodano: 2016-02-29 19:16:35
Ten wiersz przeczytano 901 razy
Oddanych głosów: 6
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (5)
Bez wątpienia ciekawe wiersz po tylu latach do niego
dotarłem. A też ciebie nie było to tyle lat.
podoba mi się:)
Piękny wiersz i zabawa słowem. Pozdrawiam.
Oj, aż mam stracha
Ładny tekst
Pozdrawiam:-)
ale super :-) faktycznie jest zabawa słowem ale w
granicach zrozumiałości :-)