po zachodzie o lekkim...
kiedy przestajesz widzieć swój cień
staję się eteryczna
i unoszę w tobie jak oddech
raz w górę raz w dół..
kiedy jest ciemno dmuchawcem jestem
trzymasz mnie w dłoniach a ja
przy najlżejszym powiewie
rozdzielam się na (pro)porcje
kiedy mrok dookoła zabłąkanym liściem
lokuję się w twojej kieszeni i chociaż
jesień odchodzi
wilgocią przyjmuję twój dotyk
noc nadchodzi
budzi ukryte ego
autor
jedyna
Dodano: 2013-02-18 09:22:45
Ten wiersz przeczytano 1387 razy
Oddanych głosów: 20
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (21)
w stosunku (D)o cienia. :)
Kupuję dwie pierwsze zwrotki. Reszta, moim zdaniem,
zbyt ciężka w stosunku o cienia, eteryczności i
dmuchawca.
Pozdrawiam :)
Ładny wiersz, niebanalne metafory, ale też bez
zbędnych udziwnień. Podoba mi się :)
Ładnie! nawet bardzo!
Pozdrawiam:)
Przeczytalam z przyjemnoscia Twoj wiersz chociaz nie
pisze bialych..romantycznie i zmyslowo ...
Z całą przyjemnością przeczytałam :)
Piękny:)
ładny wiersz, ale osobiście nie lubię tej wilgoci w
wierszach, ostatni wers wydaje mi się zbędnym,
pozdrawiam
Myślę, że wiersz warty zauważenia i uznania. Zmysłowe,
proste i wyraziste metafory, niebanalnie. Pozdrawiam:)
Zmysłowo piszesz o miłości. Wprowadzasz czytelnika w
piękny jej świat. Pozdrawiam:)
dziękuję za komentarze, jaleku ulepszasz mnie :)
Bardzo fajnie. Podpisuję się pod wpisem niżej.
Pozdrawiam
Bardzo fajnie. Podpisuję się pod wpisem niżej.
Pozdrawiam
Na tak, ale czytam bez ostatniego wersu :)
Ładnie zabrzmiało poetycko i subtelnie jak u kobiety:)