Pociąg Śmierci
Pociąg Śmierci
Wysiadam na stacji Śmierci
z pociągu zwanego życiem.
Upita szczęścia łykiem
w kieszeni chochlik się wierci.
Puste perony i przedziały,
w poczekalni dzień cały.
W oddali rytmiczny stukot kół.
w wyobraźni z czerwonymi oczyma pojawia się
muł.
Słodki nektar Śmierci spływa na serce
Obracam się w tłumie dusz,
ten samotny z boku-tchórz.
Na krzesełku z kości się wiercę.
Wracam myślami do tych wspaniałych
chwil.
Na pustym peronie za wspomnieniami
gonię.
by choć przez chwilę poczuć życia
powiew z promieniami wiosny.
Spoglądam na zegar na wieży
po ciemnym niebie czarny baranek bierzy
ciągnąc za sobą szczęścia wstęgę
ukazał życia potęgę
Zegar tyka, kończy się czas
spóźniony pociąg przyjeżdża po nas
zmęczeni czekaniem wsiadamy
i z cichym stukotem odjeżdżamy
W oddali usłyszysz jęki rozpaczy,
to dusze zagubionych tułaczy.
przegraliśmy życie ze śmiercią w karty
patrzymy na swój nos utarty
W oceanie kości Śmierć
udziela ostatnich wskazówek
Wysiadamy na stacji łapiąc się za pierś
to kraina miejsce końca wszystkich
wędrówek.
Komentarze (1)
Przeczytałam ale tytuł zniechęca do czytania. Brrrr.
Jestem w takim wieku, że nie boję się śmierci bo jest
nieunikniona. Boję się tylko cierpienia chociaż i ono
nie jest mi obce. Przeszłam w swoim życiu siedem
operacji. z zawodu jestem pielęgniarką i nie raz byłam
świadkiem zejścia. Moja umarła na moich oczach.
Życzę Ci więcej optymizmu i pisz też takie wiersze:)