Początek życia na drodze...
Szare życie nie znaczy smutne życie!
Po gnijącej trawie od deszczu,
Po błocie, asfalcie, we mgle,
Już w plecaku nic więcej nie zmieszczę,
Do tyłu aż przegina mnie!
Wracam, a w butach mi chlupie,
Bo w kałużę wlazłam raz czy dwa,
Myślę głodna o chlebie i zupie,
Lecz w głowie głośniej niż w brzuchu mi
gra!
Czapkę trzymam w ręce- mama nie widzi,
Kurtka rozpięta, komóra wciąż krzyczy,
Dobrze, że nikt się za mnie nie wstydzi,
Na tyle, by uwiązać, uwiązać na smyczy!
Dochodzę do domu- część mojego życia,
Wyjmuję klucze- nikt na mnie nie czeka,
Wchodzę, śpi na piecu biało- czarna
kicia,
Nawet się nie ruszy, nawet nie
zaszczeka!
-Figa, cio jeśt ź tobą? Dawno wyśła
mama?
Chceś na dwolek Kotusiu?
Wyjdź, i tak wciąż siedzę sama,
A ty powinnaś zlobić siusiu!
W garczku bez niespodzianek- zupa "zimna
woda",
Na stole forsa i ścinek- do mnie kartka
chyba,
-"Idź, kup coś w proszku, nie zdążyłam
ugotować!
P.S Drzwi się zacinają!" PRZESZKADZA MI
SZYBA!
Zdejmuję wreszcie kurtkę, trzęsie mi się
szczęka,
W pokoju plus dziesięć kresek- mam nastrój
wesoły,
Kran przecieka, błąd w systemie, pióra
szuka ręka,
By napisać jak kocham powroty ze szkoły!
Przynajmniej narazie mam gdzie mieszkać :):)
Komentarze (2)
Kapitalny ten wiersz, czyta się jak baśń, potrafisz
opowiadać bajki, te prawdziwe bajki...Czarujesz...to
da się odczuć. Bardzo mi sie podoba.
Pozornie smutne, ale ja się uśmiałam xD