Poczęcie
Dedykowany imennie wystepującym w wierszu (Ana J, Natalia, A. Wóblewski - artysta malarz) mojej poznwanej wciąz starej i nowej Warszawie. licentia poetica- ze znamionami schizofrenii
(która jest niewinna i biała jak śnieg,
świeża – jak otwierający się pąk – i z
urodą rozwartego już kwiatu)
Poznałem ją – tam, gdzie tylko jestem... -
każdego dnia: w sklepie. Nie wiem, czy lat
ma dzwadzieścia trzy, czy siedemnaście. -
Do sklepu - vis a vis – przylatuję
codziennie – jak trzmiel – głośno
brzęcząc, radośnie – odwiedzając wszystkie
kwiaty. - Jednak – rabatę - jej rabatę –
chciałbym pozostawić dla właściwego... -
Bardziej godnego niż ja.
*******
Tak. - "Ty! - Tylko Ty."*
Nienaruszona!
(- bądź święta
i – nie dotknięta...)
(nawet – chorymi myślami...
schizofrenika.)
(Reset.) - Zapomnij.
...........................................
..
Miałaś poznawać Warszawę
moich marzeń
(moimi starymi oczami)
- i Tę (już to wiem...) - Tę - ktorej -
nigdy...
(– doświadczając)
- nie zaznałem.
Był z nami – Andrzej
(Wróblewski)
wciąż obecny – choć
tyle lat już – od śmierci.
Zegary, wskazówki
- pokazywały godzinę "W".
Staromiejskie bruki, bramy
i przejścia
- kościoły i kamienice.
(To nie wakacje...)
- siedemdziesiątego pierwszego roku.
- Jednak... - była obecna też... - Anna.
(piętnastoletnia)
- i ja – lat 16.
( i nasze pierwsze – zakochanie)
tak prawdziwe – jak moje
- i Twoje Natalio – pierwsze zakochanie
Anny
- ostrożnej... - (jednak)
- zauroczonej... - ulicznikiem.
- Ze wzajemnością...
(starej - prawdziwej Warszawy.)
...........................................
..
(I NAGLE... – stało się – wszystko(!..))
(- - - ach!..)
- ODBUDOWANE.
...........................................
......
( Staliśmy - przy zachowanym fragmencie
muru
z miejscem pamięci.
Właśnie tam – Ojciec Jej
powiedział mi,
że córka Anny – będzie...
- będzie miała na imię – Vitoria.
I tak też jest.
Nie rozumiałem...
(Jednak)
– ani Anny – nigdy już(!)
ani Vitorii... – (nie mieliśmy już -
siebie...
- zobaczyć...))
...........................................
........
(Tak więc – Natalio... - Pamiętaj...)
- z racji wieku - winienem być
Twoim Ojcem... (ktoś - później - powiedział
mi... - dziadkiem.)
(że My
a także - my-oni (a nawet Twoi
Rodzice...)
- może nigdy nie narodzimy się
- ponownie: nie spotkamy powtórnie...
- siebie
(w żadnej hotelowej restauracji)
ani nawet - na żadnej - ulicznej
(- "tramwajowej") - wyspie
- chociaż autobusy
będa jeździły - jak dziś
- że ja z nią
(tym bardziej z Tobą)
nie byliśmy razem
- w żadnym hotelowym pokoju...
że nie zapłacę już...
ani Tobie, ani - Jej... – ukradzionym...
- napiwkiem dla fotografa. - za TAMTE
trzy dni...
- podarowane mi - na całe życie - za Wasz
oddech.
(a może nawet... - nie zapłacze - z Nas...
- żadne.)
(że... - zapłacę Ci(!) - tylko...)
- wierszem.
- (Chociaż... - może i o tym - pewnie i o
tym - zapomnę)...)
- (bo) - przecież!..
(- Jednak - nie...) - Nie bój się!
Nie lękaj: z pewnością - nie! Nie
zapomnę...
(- i oni - też nie zapomną...) - także o
Tobie i o Niej... - (choć) - wiem.
(Pewnie:)
- Nie zamieszkamy,
i nie przebudzimy się już nigdy...
- razem
(- bo nie jest to naszym
przeznaczeniem.)
- więc... - śpij...(!)
(Śpij! - i zapomnij.) (- spokojnie...)
(bo - nie bedę nadążał
za młodością - Twojego oddechu.)
Mogę Ci dać – jedynie to
co w Tobie już jest
w tym wierszu – i ode mnie
całkiem niezależnie:
- twoje poczęcie
(dotknięte wiecznością)
...........................................
..
- Jednak – nie zostaniesz wyjęta
poza nawias... (- tego wiersza)
ani z mojego, ani z żadnego innego
życiorysu.
Bo jesteś.
Tak! - tylko Ty!
- Nienaruszona!
...........................................
....
(- Dlatego właśnie - Natalio
- umówiłem się z Tobą
pod Cepelią...)
- tam, gdzie zawsze...
- spotykaliśmy się - wszyscy
(młodzi i - zakochani...) - wtedy...
- w latach siedemdziesiątych
- w Warszawie.
(Byłem - szukałem... - Nie znalazłem.)
– Wiedziałem przecież...
środmiejskiej Cepelii – już nie ma.
(Tak więc – i ja – umarłem...
- wraz z nią.)
(Jesteś więc – jesteś Natalio... - tylko
Ty.)
- PRAWDZIWA i NIEDOTKNIĘTA.
Pamiętam. - I Ty - także pamiętaj...
(że!)
masz dążyć. - (aż!) - Staniesz się.
Nie zapomnij!.. - (bo)
masz – stać się... (i - staniesz się(!)) -
przez życie...
- Przez samo życie!
- SWOIM PRAWDZIWYM SUKCESEM*.
(drogą - i celem...) - szczęściem.
(- Tak - Nati...)
- swoją maleńką ojczyzną, ze swoim -
maleńkim
w Bogu, we mnie - i w ludziach -
zamieszkaniem.
(błogosławiona!.. - wiedzą... (- wiarą) - i
- macierzyństwem:)-)
23.11.2019 r.
* "-Ty! - tylko Ty." - nawiązanie do slów
jednej ze znanych piosenek Czeslawa
Niemena
* "masz - stać się.../ - swoim prawdziwym
sukcesem" – nawiazanie do słow piosenki
Niemena o tytule - o ile wiem - "Sukces"
Po opublikowaniu - przeczytalem. -
Stwierdziłem, ze wiersz - zamierzany jako
licentia poetica - jest zapisem "majaku
schizofrenika". Na szczescie - to może być
tylko schiza. - Leki - w większej dawce...
- właśnie wziąłem.
Z perspektywy kilku miesięcy od dnia
napisania, uwazam ze powinienem wyjasnic,
to - co powinno byc oczywiste takze po
lekturze wiersza: nigdy nie dala mi żadnego
przyzwolenia na cokolwiek a i ja - nigdy do
takiej realizacji nie dązyłem, że w
najblizszych dniach po napisaniu - mogla
poczuć się przesladowana. W związku z
powyższym - zrezygnowłem nawet z
blaznowana,które podświadomie mialo zpobiec
jakiemukolwiek głębszemu uwiklaniu
mentalnemu - i starałem się o unikanie
jakiegokolwiek kontaktu - nawet przelotnego
choćby slowem czy wzrokiem. - Robie to w
zasadzie do dzisiaj,przez uszanowanie jej
potrzeby do psychicznego spokoju,
mozliwosci nieskrepowanego wykonywania
pracy i dla jej bezpieczeństwa od
wszystkiego co mogłoby być dyskomfortem,
natręctwem czy niepokojem.
ps. z dnia 02. 05. 2021.go r.: Natlia
wystepująca w wierszu ( która czasem - z
uswiadomionych później powodow - nazywalem
Joanną) nie jest tą - "czerwoną" Natalią,
dla której napisałem dwa bardzo intensywne
miejsce, choć obie - w kolejnym
czasiepracowaly w takim samym charakterze
(ekspedientka) w tym samym - pryjaznym
sklepie i obie - poznalem wlasnie w
najblizszym moim sąsiedztwie - przy
zakupach.
Komentarze (38)
dziś pozwolę sobie za Sławomirem i sael ...
Również za Czesławem Niemenem powiem ,, Dziwny jest
ten świat " ..
Azobacz Sael - ile w Twoich - cudownych wierszach- ile
w Twoich wierszach - tęsknoty.To klimaty, ktodych nie
jestem wstanie traktować oboętnie. Pierwsz z Twoich
wierszy - uznałem (choć nie wynikalo to w zaden sposob
wprost) że napisany jest przez znakomitą poetke
emigracyjną. _przyszla mi wtedy na myśla -własnie Ana
-przywlywna osba w wierszu: jej polski format -
nastolatki z realizacjamiw skali ówczesnego globu -
mogl to uzasadniac - taki wiersz... - Tak więc -
"smutek" moj... to różne tęsknoty i rozne poczucia
moje i realizacje... Mam swiadomośc ,ze tylko wiersze
- jesli pozostaną - będa moje...
Znowu każesz nam cierpliwie wytrwać do końca, co
wymaga dużej dawki cierpliwości.
Tak piszesz tylko Ty, masz swój styl. Może podyktowany
jak to nazwałeś schizą? A może wcale nie... U Ciebie
jest zawsze ogromna porcja smutku, a przecież muszą
być też i jaśniejsze momenty...
Z zainteresowaniem śledziłam akcję wiersza. To
wspomnienie wypełnione melancholią i niespełnieniem
młodzieńczych marzeń. Piękny wzruszający wiersz.Życzę
miłego i udanego popołudnia i wieczoru:)
Poczęcie dotknięte wiecznością. Piękne sformułowanie.
Dusza żyje wiecznie.
Ale dałeś jej też nieśmiertelność tym wierszem.
Ciekawy utwór Wiktorze.
Młode kobiety a właściwie dziewczyny są nieraz
niezwykle pociągające.
Pozdrawiam. :)
Ciekawy wiersz, zaczytałam sie.
No i ten niepowtarzalny styl... ;)
Pozdrawiam serdecznie :))
Stylowo nikt nie jest w stanie Cię podrobić.
Pierwsze zauroczenie i rozczarowanie.
Długie, lecz ciekawe do samego końca :) Pozdrawiam
Serdecznie +++