W poczekalni (starcze dysocjacje)
z tomu Oddech ostatni
Szum morza podpłynął pod drzwi okulisty
Pustynia, a może dżungla w głowie leży
Bariera etanolu oddala natręta
Wypiłem piwo i posiedziałem nad jeziorem
Mam prawie zaliczone odprężenie
Jej ramiona i reszta są daleko
Lubię czekać na swoją kolej
gdziekolwiek,
gdy szumiące morze podpełza pod drzwi
Czekam, aż przyjmie mnie i ulepszy
i tutaj to ma sens
Postać boska we mnie też czeka
- Do kogo piszesz? - Do siebie.
Ostatni raz u spowiedzi świętej
byłem tak dawno, że się obywam sam
Okulary rzecz bardziej niezbędna
Taki Spinoza to sam sobie robił soczewki
i wierzył w Boga
- Jaki fajny numer do zapamiętania -
mówi
asystentka boga,bogini.
Mój numer jest fajny
- Zadzwonimy jak będziemy mieli dla pana
szkła - opłatki dwa.
- Zadzwonię do Ciebie.
Może to był szum jarmarku lub wesołego
miasteczka, którego alejkami Idą pod
rękę
i najbardziej mi żal:
„kolorowych jarmarków - tru tu tu tu tu
blaszanych zegarków - tru tu tu tu tu"
okrągłych medalików - tru tu tu tu tu
i orgazmów krzyków
Komentarze (6)
Nietuzinkowy wiersz, to pewne.
Dobrego wieczoru życzę :)
Podoba mi się do Boga.
Później pisany jakby w innym stanie świadomości ;)
Pozdrawiam :)
Aniu , proszę mi wierzyć, umiem zachować się w
poczekalni przez pierwsze pół godziny :)
Ciekawy, wciągam się zawsze w Twoje teksty :)
Pozdrawiam serdecznie :))
Taki trochu strumień świadomości z tego wyszedł.
Intrygujące i wsysające.
trochę dziwna ta Twoja poczekalnia. Zaczekam gdzie
indziej.