Pod bezmiarem nieba
Oto na brzegu alei wody szlochają w
kamieniach
a suchy liść szeleści jak gdyby na coś
czekał
lśni jego gwiazda na zieleni błyszczącej
jeszcze
ufność w przetrwanie w obojętności
człowieka
Kto zechce słuchać skargi i szlochu w
kamieniach
choć ścieżki pomyli czy przystanie
posłucha
czy obróci się na pięcie i pobiegnie jak
szalony
by w pożądaniu ciała zgasić płomień
ducha
Pod bezmiarem niebios życie kołem się
toczy
blaski duszy zostaną choćby zmarło wszystko
przytul ten liść a wody zaszumią
wdzięcznie
melodie którą matka nuciła nad kołyską
Często się słyszy o samotności i goryczy a tak niewiele trzeba. Wystarczy uścisk dłoni i odrobina miłości z serca.
Komentarze (4)
bezmiar nieba bezkres.....potega czasu i
przestrzeni...nie ogarnieta...zamysliłem
sie...pozdrawiam..
ładny wiersz. jestem tego samego zdania, po prostu
"podaj dalej". pozdrawiam ciepło :)
wiersz poruszył moje struny, ładny, pozdrawiam
serdecznie
Dokładnie, nawet niewielki mały gest może być jak
dotyk nieba;