pod osłoną krokodylich łez
jak pochodnia niezmienna
dotyka jęzorem czasu
wnikając w głąb wnętrza
osiada na komórkach uczuć
próbując ukazać światu
wyidealizoweane oblicze żywota
rozpylasz w krzywym zwierciadle
zasłonę krokodylich łez
malując obraz bez ram
znajdujesz niby przyjaciół
ściskając w dłoni bicz
jesteś tylko udawaczem
życzę ci by każdy kolejny dzień
nie musiał ginąć w mroku
by obraz nie wypływał z ram
a łzy miały smak prawdy
Komentarze (5)
Strach sie bac
Pozory mylą, ale prawda i tak wypływa! Pozdrawiam!
jeśli nie chcesz mojej zguby...;)))
krokodyle łzy...pozostaw jemu.;)
Uśmiechy posyłam ;)))))))M
Zimny wiersz, ale przekonywujący :)
Ja też Ci tego życzę :) Ładny wiersz, gratuluję :)