Pod platanem
Deszcz padał uparcie,
(..)... łzy lała, nucąc sonatę piano.
Piękne jej ciało drżało,
po trosze z chłodu, a po trosze - z
żalu.
Przeklinała - ich losy,
swój własny... zresztą chyba wszystkich.
Beethoven, on jeden zdawał się ją
rozumieć,
często koił gorycz i łagodził smutek.
Tulił.
Los (…) nie jest łatwy,
(przecież wiecie),
a już szczególnie w deszcz
wczesnym rankiem.
Choć nawet w dzień świąteczny,
okazuje się trudnym do zniesienia.
Wstała… wytarła nos grzbietem dłoni
i poszła, tam gdzie cytryna dojrzewa,
albo całkiem gdzie indziej…
excudit
lonsdaleit
00:00 Poniedziałek, 29 kwietnia 2013 - ...
Komentarze (7)
albo deszcz w majówkę...
z deszczem to tak jest niełatwo i nie do twarzy...
Pozdrawiam:)
trudne chwile ...poszła może odnajdzie szczęście-
dobry - pozdrawiam:-)
Twoja bardziej liryczna odsłona, podoba mi
się...pozdrawiam:)
,,Wstała ..wytarła nos grzbietem
dłoni,,...pomyślała..pomimo to.. trzeba iść dalej.. w
życie.Może jutro słodkie pomarańcze!?.Witam z
pozdrowieniami:)
Poszła... Bo pod platanem powinna pani z panem, a nie
solo sonaty mruczeć...
Podoba się :)
...albo tam, gdzie rośnie chmiel...
Znawca kobiecej duszy. Gdybym nie widziała podpisu
autora, sądziłabym, że wiersz napisany damską ręką:)))
Bardzo się podoba. Tak po prostu.