pod pręgierzem
matka nie umiała nas kochać
fanaberie - mówiła
i szedł w ruch kabel od żelazka
dudniły pięty na schodach
dudniły słowa w głowie
labirynty gdzie echo po wielokroć
powtarzało strach
po nim wracałyśmy
przydrożna Maryja bezradnie rozkładała
ramiona
i płaszcz
pod którym nie mieściłyśmy się
ze swoim bólem
Jezus jeszcze niżej spuszczał głowę
może było mu wstyd
a może już wszystko jedno
jakie to gwoździe
Komentarze (12)
Dla mnie odważnie i prawdziwie a nawet ładnie.
Pozdrawiam z plusem:))
rzadko można czytać wiersze o takiej ekspresji
Współczuję w takiej sytuacji.
To trauma na całe życie.
Pozdrawiam serdecznie
Smutna życiowa rzeczywistość. Myślę, że z pewnością
mogłoby się wielu utożsamić z owym przekazem.
Pozdrawiam.
Marek
Znakomity wiersz.
Smutne to, życie dziecka.
Mocny przekaz wiersza.
Może nie jeden rodzic zastanowi się, nad tym przekazem
wiersza, bo dzisiaj tez są takie rodziny, które
stosują przemoc.
Pozdrawiam.:)
Bardzo wzruszająca mocna refleksja płynie z
wiersza...pozdrawiam
Bardzo wymowny, mocny przekaz w dobrym wierszu, bardzo
dobrym,
szkoda, że niestety bardzo realistycznym, na szczęście
miałam wspaniałych Rodziców.
Pozdrawiam wieczornie.
przerażające życie pod pręgierzem,
wersy porażają swoją wymową,
rodzą współczucie u czytelnika,
serdecznie pozdrawiam
czytając takie wiersze mogę docieniać to, że miałam
wielkie szczęście.
Mnie też matka biła kabelkiem, ojca nie miałem. Zawsze
obwiniała za ojca nas dzieci. Mocny przekaz.
Bardzo mocne. M