Pod sufitem..
Zamknięci w ciszy, w ciszę wkołysani
Pod sufitem bez marzeń, bez snów
Unoszą się na przemian zakochani
On poeta, ona pani jego słów
W ciemność jak puch miękką wtuleni
Światłem swym, co raz wybuchają
Na elizejskich pól wiecznej zieleni
Pośród kwiatów, co noc się kochają
Ponad ich głowami ciemne aksamity
Swym torem ptaki płyną
Wiatr rozwiał wszystkie szare świty
W objęciach zmierzchu dzień zaginął
Wersy jak perły, jak ciche westchnienia
Ogień w kominku chłodnym wieczorem
Pustka i cisza – posągi z kamienia
Oblał wschód słońca rumianym kolorem
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.