Poddany opowieści
Jak się czujesz gdy uśmiech gości na Twej
twarzy,
Rzeczywistość ocieka smutkiem, a radość Ci
się marzy.
Jak mocno chcesz uderzyć bliskich swoimi
łzami,
By poczuli grymas żalu, który uwiera Ci w
krtani.
Jak chcesz im pokazać Twój głód
zrozumienia,
Litości ukłuciem czy za pomocą ohydy
swędzenia.
Jak na Ciebie patrzą, gdy oddajesz im
mentalne pokłony,
Twój strach odbija się w ich oczach
krzycząc zaniepokojony.
Jaka siła obkleja Twe kolana żwirem pustyń
świata
Czy jest tak delikatna jak dla złodzieja
więzienna krata?
Pytam, bo widzę jak bezdusznie wchodzisz w
ich ateizm,
Grzebiąc swój paciorek prawdy, ocalasz swój
prometeizm.
Jak zwykła naiwność spuściła Ci brodę do
kościstych piersi,
Raniąc okruch dumy i pozbawiając panikę
nowej wersji.
No jak to możliwe, że nic robisz z tą wojną
w Twym żołądku,
Połykasz płatki róż, bym myślał, że
wszystko jest w porządku.
Ostrożnie wkrzycz we mnie okrucieństwo Twej
radości,
Poczuje warkot ich wściekłości, niech
zabrzmi bezmiar tej ilości.
By nikt nie pytał Cię o nic więcej, a Ty
odpowiadał tylko sam sobie,
Ukryjesz się na poddaszu ludzkiego brudu,
tłocząc się w świata chorobie,
Wtedy nie pozostanie Ci już nic i
upodleniem wywalczysz swe miłostki,
Uciekniesz przez dziurkę od klucza,
uwalniając mierność odbicia jednostki.
I zakapturzony w noc, oglądając się do
tyłu, wyrzucisz ulgę z parą wody,
Owinięty w kałuże tamtych dni, odejdziemy
tam gdzie uprawia się ogrody.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.