Podmuch
Anemiczny blask latarni
noc rozświetlał na przystanku
nawet gwiazdy się schowały
a deszcz kropił bez ustanku
nie wiem skąd się wziął bezwstydnik
bo pamiętam tylko że mi
błyskawicznie podniósł suknię
po czym przygiął
aż do ziemi…
między uda coś mi wepchnął
rzucił w oczy garścią pyłu
nie broniłam się
już wolę
kiedy bierze mnie od tyłu…
Komentarze (67)
Jak ja lubię TWOJE wiersze :)
Pozdrowionka
Dobrze, że nie jesteś wiatropylna...
Nie często spotykane takie poczucie humoru z taką
lekkością malowane słowem
Aniu :) świetnie o tym swawolnym wietrze bezwstydniku
:)
dmuchał bardzo
miłego dnia:)
Ach ten wiatr bezwstydnik, wesoło napisane, pozdrawiam
serdecznie.
Faktycznie bezwstydnik z tego wiatru :)
Pozdrawiam Anno :)
:) O takim dmuchaniu na przystanku jeszcze nie
słyszałam. Miłego dnia:)